domowa dyscyplina54

Opublikowany 2023-06-25 19:59:21

  • autor: Anonim
77
Patriarchalne państwo - część 1
Rozdział 1: Kolacja zapoznawcza

Państwo Stańczuk wstali bladym świtem i od tamtej pory krzątali się po domu, dbając o każdy, najdrobniejszy szczegół. Pani Irena okupowała kuchnie, a jej mąż zaganiał córki do sprzątania i generalnych porządków, głównie w salonie, gdyż to tam miała zostać podana kolacja. To był decydujący wieczór i ważny dzień dla całej rodziny. Nie było więc niczym dziwnym, iż przywdziali odświętne stroje i wyjęli z kredensu porcelanową zastawę po babci.
Nie byli majętną rodziną, a przeszło pół roku temu wysprzedali wszystko co dało się sprzedać, byleby starczyło im na przeprowadzkę do Sewere i ucieczkę przed zadłużeniami, które, swoją drogą, w końcu i tak trzeba będzie zacząć spłacać. Tu mieli jednak chwilowy spokój, bo nikt z zewnątrz nie miał prawa nękać mieszkańców tego państwa, ani nawet do niego wjechać bez zgody Głównego Pretora. Oni zgodę uzyskali za sprawą dawnego przyjaciela pana Stańczuka, gdyż siostra tego właśnie przyjaciela została żoną jednego z Pretorów, którego spotkała przypadkowo, gdy ten był w delegacji poza granicami patriarchalnego państwa. Spotkanie miało miejsce w restauracji, w której była kelnerką.
– Dziewczyny się już ubrały!? – krzyczała zapytanie pani Irena, jednocześnie donosząc zimne przekąski na średniej wielkości, owalny stół.
– Nie wiem – odparł pan Zbigniew, stojący w przedpokoju przed dużym lustrem. Usiłował rozprawić się z krawatem.
Żona podeszła, by mu w tym pomóc, jednocześnie wrzeszcząc na córki, by się pospieszyły i by któraś w końcu ułożyła sztućce jak należy.
– Miałeś stanowczo za lekką rękę w wychowaniu – wypomniała.
– Żyliśmy w innym kraju – odpowiedział z lekką zadumą i przyjrzał się uważnie swojemu odbiciu, a szczególnie poprawnie zawiązanemu krawatowi. Przeczesał siwy wąs palcami, podziękował żonie za pomoc i ryknął na bliźniaczki, by się naprawdę zaczęły streszczać, bo to już nie są przelewki i dochodzi dziewiętnasta.
Ledwie skończył wypowiadać te słowa, a usłyszał ciche stukanie w drzwi. Przełknął nerwowo ślinę, sięgając do klamki. Nim jednak otworzył, to poczekał aż żona pozbędzie się fartuszka i wepchnie go do pierwszej lepszej szuflady pobliskiej komody.
Za progiem stało dwóch mężczyzn. Żaden z nich nie był ubrany wizytowo, ale też nie można ich było określić mianem niechlujnych. Młodszy z nich – brunet z lekkim zarostem – miał na sobie granatową, śliską w dotyku koszulę, która zdawała się być uszyta idealnie na miarę. Opinała go dokładnie tam, gdzie opinać powinna, jeśli chciał, by kobiety wodziły za nim wzrokiem, a chciał, bo lubił ich towarzystwo, poza tym zainteresowanie ze strony płci przeciwnie łechtało jego ego. Dżinsy także miał modne, wąskie w nogawkach, ale nieobcisłe, czarne. Drugi, nieco starszy od swojego brata – ciemny szatyn o jasnych, szaroniebieskich oczach i fryzurze jakby zapomniał się rano uczesać – przywdział ciemnobrązowy T-shirt i koszulę o tej samej barwie, choć o kilka tonów jaśniejszym odcieniu. Pozostawił ją rozpiętą. Spodnie miał beżowe, a w ich szlufki wsunięty rudy pasek.
– Jesteśmy za wcześnie – odezwał się Piotr i jako pierwszy, zaraz po zaproszeniu ze strony gospodarza, przekroczył próg niewielkiego mieszkanka państwa Stańczuków. Położył butelkę wina na środek stołu i jakby instynktownie rzucił spojrzenie w stronę zamkniętych drzwi.
– Pana też zapraszamy – zabrał głos ponownie Zbigniew, kierując swoje słowa tym razem do bruneta.
Przytaknął ruchem głowy i w milczeniu stanął obok brata.
– Dziewczyny się szykują, a ja zaraz podam do stołu. – Irena uśmiechnęła się uroczo, nieco przepraszająco.
– To póki ich nie ma... – zaczął Piotr, wyciągając jednocześnie otwartą dłoń w stronę ojca bliźniaczek. – Ja jestem Piotrek, a to mój młodszy brat, Dorian.
– Zbigniew, Irena, a dziewczynki to Anna i Alicja. Mają dopiero po szesnaście lat, jeszcze się uczą... znaczy uczyły, zanim się tutaj nie sprowadziliśmy. Czekaliśmy na rozpoczęcie roku, u was w środku semestru... plotę bezsensu – zauważył i nieco się zmieszał, gdy dotarło do niego jakim czujnym wzrokiem obserwuje go Dorian.
– Nie, skąd? – Piotrek z uśmiechem machnął ręką. – Proszę mówić i się nie krępować, w końcu niedługo będziemy rodziną – przypomniał. – A przynajmniej mam taką nadzieję – dodał, spoglądając na zdjęcia na ścianie. Dostrzegł na większości z nich dwie, łudząco do siebie podobne, szczupłe blondynki o oliwkowej karnacji i zielonych oczach.
Panowie zajęli miejsce przy stole, a Irena ruszyła w stronę pokoju córek. Drzwi jednak okazały się być zamknięte na klucz. Zastukała, starając się ukryć zmieszanie. Zerknęła na gości. Dorian bawił się telefonem, a Piotrek sympatycznie się do niej uśmiechnął, spod delikatnego, ciemnego wąsa.
– Jakiś problem? – zapytał uprzejmie, jakby był gotowy z miejsca nieść pomoc.
– Nie, dziewczynki pewnie się jeszcze szykują – odpowiedziała i powróciła do stołu. – Możemy zacząć jeść bez nich – zaproponowała.
– Oczywiście, jak pani sobie życzy, chociaż w moim domu, taki zwyczaj by nie przeszedł.
– U panów posiłki jada się wspólnie?
– Zależy – odpowiedział Dorian. – Mieszkamy razem, ale dom ma centralną część i dwa skrzydła. Możemy jeść wspólnie, w głównej jadalni, ale i osobno, każdy w swojej kuchni. – Uśmiechnął się ciepło. – Podyskutowałbym dłużej, ale przyszedłem poznać przyszłą żonę, ustalić szczegóły zawarcia małżeństwa i nie ukrywam, że to o tym wolałbym rozmawiać, a nie o architekturze domu, w którym mieszkam.
– Naturalnie – przytaknął Zbigniew, a Piotr dla złagodzenia atmosfery zdecydował się na napełnienie kieliszków winem.
– Skoro mój brat oczekuje przejścia do rzeczy, to tak jak obiecywaliśmy. Spłacimy państwa zadłużenia, bo po zaślubinach będziemy rodziną, a ta musi sobie zawsze pomagać. Nie chcę jednak, by to wyglądało tak jak kupno żon. Ja naprawdę jak tylko zobaczyłem Annę, to poczułem, że musi być moja. Gdy dowiedziałem się, że ma siostrę, to postanowiłem przyprowadzić brata na spotkanie, wcześniej pokazując mu zdjęcia dziewczyny, bo w końcu to bliźniaczki. Poza tym on się musi w końcu ustatkować. Taki wiek. – Poklepał Doriana po ramieniu.
– Szczerze, to trochę się tego obawiam.
– Czego? – spytał Zbigniewa Piotr. – Mnie za zięcia? – Uśmiechnął się tak, że uwidoczniły się jego wszystkie zęby, w tym także te zwane „wampirkami”.
– U nas ludzie poznają się latami, a u was... – przerwał i westchnął ociężale.
– I na cóż te zmarnowane lata w obliczu prawa do rozwodu? U nas nie ma lat na zapoznawanie się, ale też nie ma możliwości, by rozwiązać małżeństwo.
– Niby tak – przyznał rację. – Jednak wiem jak wygląda u was taki związek. Zgodziłem się spotkać, zapoznać, ale...
– Nie jest pan przekonany – zauważył Dorian.
– Słyszę nieraz zza ściany... sami panowie wiedzą co.
Piotr nabrał głębiej powietrza do płuc, a potem powoli je wypuścił. Napił się wina i postanowił wyjaśnić.
– Faktycznie, u nas dyscyplina ma tak duże znaczenie, że żony za pomocą różnych środków są dyscyplinowane, zazwyczaj za karę, czasami, by utrzymać w odpowiednich ryzach i ramach kobiece zapędy, jednak jeśli zostały dobrze, odpowiednio surowo wychowane przez swych rodzicieli, to kary są rzadkością. Wątpi pan w swoje zdolności wychowawcze?
– Odwraca pan kota ogonem – zauważyła Irena. – Mężowi chodziło o to, że u nas są kompromisy, rozmowy, a u was... u was to jest jednostronne.
– Dlatego u nas nie ma rozwodów. Gdy każdy może rządzić, to każdy chce coraz więcej władzy dla siebie. U nas nie ma tego problemu.
– I kobiety stąd nie mają z tym problemów, ale nasze córki...
– Poradziłbym sobie z okiełznaniem zbuntowanej nastolatki, gdyby zaszła taka potrzeba. Odpowiednio bym jej wpoił, że teraz mieszka tu i musi dostosować się do panującej tutaj kultury, tradycji i obyczajów.
– W jaki sposób? Mam prawo zadać to pytanie – upomniała się o swoje Irka, patrząc na zdziwionego Piotra.
– Pyta pani o to, jakie wolno stosować metody, czy o to jakie stosuję ja sam?
– Jakie stosuje pan, panie Szmit?
– Przepraszam, nie byłem gotowy na takie pytanie. W Sewere już od najmłodszych lat dzieci zapoznawane są z obyczajami jakie tutaj panują. Wiedzą, że ojca muszą się słuchać, szanować go, kochać, momentami się bać. Synowie wiedzą, że muszą wyrosnąć na silnych, zaradnych, potrafiących utrzymać rodzinę pod względem finansowym i każdym innym. Natomiast córki już od przedszkola zdają sobie sprawę, że w ich obowiązku leży bycie posłuszną przyszłemu mężowi, opieka nad dziećmi, jeśli mąż pozwoli, to też podjęcie pracy. Te dziewczynki wyrastają na kobiety, które zdają sobie sprawę, że spod pieczy ojca przechodzą pod pieczę męża, i że teraz to on będzie odpowiedzialny za edukację, harmonogram dnia, skarcenie, gdy zajdzie taka potrzeba.
– Mocno pan karci? – wymsknęło się Zbigniewowi.
– Jestem dość surowy, ale staram się być sprawiedliwy – odpowiedział bez zmieszania i zgodnie z prawdą Piotr.
– Standardową karą dla kobiet i dzieci w Sewere jest lanie – wtrącił Dorian. – W tym celu używa się dłoni, skórzanego paska, tawse, drewnianej linijki, specjalnej deseczki lub takiej jak do odwracania naleśników. Paleta kar jest jednak dosyć szeroka. Jest klęczenia na grochu, stanie nieruchomo, imbir.
– Imbir? – zdziwiła się Irena.
– Większość mężów go używa na początku – uświadomił ją Piotr. – Jest to dokuczliwa kara, charakteryzuje się pieczeniem. Kiedy nie ma się czasu na spuszczenie żonie lania, to wystarczy zaaplikować imbir w taki sposób w jaki aplikuje się dziecku czopek. Po takim zabiegu, pokora jest gwarantowana.
– To brzmi okrutnie – szepnął Zbyszek.
– To państwa decyzja czy oddacie nam swoje córki. Jednak w naszym kraju panuje taki zwyczaj, iż odmówić i tagować można się trzy razy. Tak więc mogą państwo spławić trzech adoratorów, ale czwartego musicie przyjąć takim jaki jest.
– Mają dopiero szesnaście lat.
– U nas wiek zamążpójścia to czternaście lat u kobiet i ponad dwadzieścia jeden u mężczyzn. Nie są więc za młode. Ciekawi mnie jednak dlaczego jeszcze nie są tu, tylko ciągle siedzą w pokoju.
– Przyprowadź je – szepnęła Irka do męża, wiedząc, że jeśli dziewczynki będą nieposłuszne, to oni staną się pośmiewiskiem na całe miasteczko, które zamieszkują, a być może i na cały, ten niewielki kraj.
Zbyszek zapukał i kulturalnie poprosił córki o wyjście z pokoju. Alicja posłuchała i już po chwili przekroczyła próg w kolorowej, kwiecistej sukience, sięgającej do połowy ud. Przywitała się grzecznie, nawet lekko po damsku skłoniła i zajęła miejsce przy stole, to możliwie jak najbliżej Doriana.
– Witaj – przywitał się z nią i podał rękę.
Odwzajemniła uścisk. Spodobał się jej. Był przystojnym brunetem o, jak dla niej, idealnej, nieprzesadzonej muskulaturze. Poza tym nie chciała się spierać z zasadami jakie panowały w państwie, w którym przyszło jej egzystować. Wolała już poślubić jego, niż jakiegoś podstarzałego typa. Pragnęła też, by rodzice w końcu odpoczęli i przestali się martwić, a bracia Szmit przecież przyobiecali, że spłacą ich wszystkie długi.
Jej siostra – Anna – miała do tego zupełnie inne podejście. Ona obiecała sobie, że spłoszy każdego adoratora i nie poślubi żadnego mężczyzny, który ma w planach się nad nią znęcać. Nie wyszła więc sama z pokoju. To ojciec ją z niego wyciągnął, siłą, gdyż Piotr sobie tego zażyczył. Dziewczyna miała potargane włosy i niechlujne, poplamione ubranie. Na dodatek szarpała się z ojcem, a ten jednego czego próbował, to obezwładnić ją i wprowadzić do salonu.
Dorian zdziwiony był takim zachowaniem, bo pierwszy raz miał takowe przed swymi oczami. Alicja napominała Anię, by się uspokoiła i zachowywała jak należy. Matka skrywała twarz w dłoniach i nieustannie powtarzała „taki wstyd”. Jedynie Piotr wstał od stołu i postanowił pomóc Zbyszkowi.
– Za pana pozwoleniem – powiedział.
Poczekał aż mężczyzna puści córkę i sam szarpnął za jej ramię, drugą dłonią policzkując tak silnie, że zachwiała się i przywitała z podłogą.
– Wstań i usiądź do stołu jak należy – polecił ostro, stojąc nad nią niczym jakaś gilotyna.
Patrzyła na niego, trzymając się za bolący policzek. Miała łzy w oczach, a jej podbródek drgał.
Zapanowało milczenie, a wśród niektórych nawet przerażenie. Jakby w obawie czekali na to co wydarzy się dalej.
– Anno, poleciłem ci coś, więc wykonaj.
– Nie muszę cię słuchać! – krzyknęła i zaczęła odpychać się nogami, by jeżdżąc tyłkiem po podłodze znaleźć się możliwie jak najdalej Piotra.
– Musisz słuchać swego ojca, a on w tej chwili zgadza się ze mną, prawda, panie Zbyszku?
– Tak – przytaknął, zdając się być nieobecnym, jakby wyrwanym z jakiegoś letargu.
– Nie! – upierała się dalej Anna.
– I co teraz? – spytał Piotrek Stańczuka, ale ten milczał. – Wprowadził się pan tu ze swoją rodziną, przyjął nasze obyczaje i tradycje, podpisał nasze obywatelstwo, a nadal wychowuje dzieci w liberalizmie tak silnym, że nie uznają autorytetów? – dopytywał ostrym tonem. – Nie trzeba nam tu takiego zakłamania i odmienności – dodał, dając do zrozumienia, że doniesie na nowych obywateli do Pretora.
– To nie tak, po prostu... ona wcześniej się tak nie zachowywała – starał się ratować sytuację Zbyszek.
– Ale teraz się tak zachowuje! – uniósł się Szmit. – I w pana obowiązku jest zdjąć pasa, zabrać na stronę i przylać. Zachować się jak na ojca przystało. Choć gdyby to moja córka się tak zachowała, to zawstydziłbym gówniarę przy gościach.
Zbigniew stał, nie wiedząc jaki krok ma wykonać. To Irena, nie chcąc utracić bezpiecznego schronienia przed wierzycielami, udała się do przedpokoju i podała mężowi starą, skórzaną smycz od psa, którego pożegnali tydzień wcześniej, gdyż zdechł ze starości. Teraz mężczyzna stał ze smyczą w dłoniach. Skrupulatnie składał ją na pół. W końcu się zamierzył, ale Piotr go powstrzymał.
– Chyba nie w taki sposób, panie Stańczuk. Nie tak to się robi. Wstań – zwrócił się do Ani i nie czekając na jej reakcje kontynuował dalszą serię poleceń, mówiących o tym, że ma się położyć na kanapie, a najlepiej przełożyć przez podłokietnik. – Ja preferuję lanie na gołą pupę, ale pan jak woli może bić na te zeszmacone dżinsy.
Ania ani myślała się przekładać przez cokolwiek, więc gdy tylko ojciec do niej podszedł, to od nowa zaczęła się szarpanina.
Piotr nie mógł już dłużej na to patrzeć, więc zadecydował, że czas wyjść i nawet zwrócił się z tym do Doriana, ale Irena ich zatrzymała, gdy byli już przy samych drzwiach.
– Przepraszam pana, wiem, że poczuł się pan obrażony i to rozumiem, ale jak słusznie pan zauważył, żyliśmy w liberalizmie, więc dziewczynki nie są przyzwyczajone do takich kar.
– Mieszkacie tu od pół roku, dlaczego więc nie nawykły?
– Wcześniej nie było potrzeby...
– Bzdura! – przerwał jej podniesionym tonem. – Jeśli ma czelność tak się zachowywać w obecności gości, to wolę nie wiedzieć jak się zachowuje, gdy osób trzecich nie ma w pobliżu.
– Być może to nasza wina. Mąż nie ma wprawy, wcześniej nie musiał bić i nie wie jak.
– Nie wie jak? – zdziwił się Piotr i zawrócił do salonu. Przejął od Zbyszka smycz wyrywając mu ją z dłoni. – Za pana pozwoleniem? – spytał.
Mężczyzna przytaknął i obserwował, jak Szmit jednym szarpnięciem stawia jego córkę do pionu, a potem oplata sobie jej włosy wokół dłoni, by zmusić ją do przełożenia się przez podłokietnik kanapy.
Smycz zaczęła świszczeć w powietrzu, gdy spadała na pośladki przykryte spodniami dżinsowymi. Trzaskała raz za razem, bardzo mocno, bo Piotrek nie nawykł do litowania się podczas wykonywania kary.
Ania płakała, wiła się, a nawet próbowała osłonić, ale gdy tylko zakryła pośladki, to skórzane narzędzie chłosty dosięgało jej ud i łydek. Piotrek w końcu przestał, sam nieświadomy czy uderzeń padło bliżej dwudziestu, czy trzydziestu. Wiedział jednak, że to było stanowczo za mało jak na takie zachowanie.
– Zdejmij spodnie i majtki – polecił siedzącej na podłodze i łkającej blondynce. – Ja nie będę się z tobą cackał – uprzedził i nim się obejrzała, to ponownie złapał ją za włosy i szarpnięciem przełożył przez podłokietnik.
Posypała się kolejna seria, po której czuła jak jej pupa płonie żywym ogniem. Bolało na tyle, że zaciskała pęcherz, by nie popuścić.
– Zdejmij spodnie i majtki – powtórzył polecenie Piotr.
Tym razem, głośno płacząc i pociągając nosem, siedząc na podłodze, zaczęła czynić tak jak sobie tego życzył. Czuła ogromny wstyd, bo jakby nie było przyszło jej obnażać się przy takiej ilości osób, w tym dwóch zupełnie obcych mężczyznach, z czego jeden wyraźnie chciał ją jeszcze mocniej skarcić.
– Przepraszam – wyszeptała, łudząc się, że to coś da.
– Dobrze, ale karę i tak poniesiesz. Zdejmij co masz zdjąć i stań na baczność.
Irena gdy to usłyszała, to z wrażenia usiadła przy stole, a Zbyszek zbliżył dłoń do ust. Tym bardziej byli zaskoczeni, gdy Anna pomimo wstydu stanęła jak Piotrek sobie tego życzył.
Dorian starał się nie patrzeć na cipkę swojej przyszłej bratowej, ale i tak jego wzrok tam właśnie podążył. Piotr też właśnie w to miejsce się wpatrywał.
– Gdybyś zachowała się tak niegrzecznie, jako moja żona, to ukarałbym cię znacznie surowiej niż to zrobię teraz – zaznaczył. – Czy mogę uczynić to na osobności? Nie chciałbym jej jeszcze bardziej zawstydzać. Nie mam tego w zwyczaju.
– Oczywiście – zgodziła się Irena i wskazała dłonią na pokój dziewczyn.
Piotrek nie czekając na reakcje Ani, chwycił ją za ramię i zaczął prowadzić. Po drodze minął Alicję, która cichutko płakała nad losem bliźniaczki.
Kiedy drzwi pokoju się zamknęły, a Anna uświadomiła sobie, że stoi od pasa w dół naga i została sam na sam z najprawdopodobniej przyszłym mężem, to przebiegł ją zimny dreszcz.
Szmit odłożył pasek na biurko i wskazał dziewczynie na łóżko.
– Oprzyj się o nie i pochyl. Zobaczę jak teraz wygląda twoja pupa i ile jeszcze zmieści.
Płacząc, wykonała jego polecenie. Poczuła jak ja dotyka, jak maca i ściska, a potem wymierza cztery solidne klapsy, po dwa na każdy z pośladków. Szczotka do włosów, którą miała na biurku, okazała się być dla niego zbawieniem. Wiedział, że dziewczyna nie była wcześniej bita, więc nie da rady utrzymać pozycji, jak należy, przez dalszą część kary, gdyż ojciec nie zadał sobie tego trudu, by za młodu ją tego nauczyć.
Usiadł na łóżku i nakazał jej się przełożyć przez jedno kolano. Obezwładnił jej nogi, nakrywając je swoimi, a ręce zablokował na plecach, chwytając mocno za nadgarstki.
Plastikowa szczotka do włosów, którą miał w dłoni była stosunkowo lekka i miała jaskraworóżową barwę. Wiedział, jednak, że tak niepozornie wyglądający przedmiot potrafi zadać sporo bólu i jak na plastik przystało, porządnie pociągnąć, tak jak powinien, bo jego zdaniem kara miała być możliwie jak najbardziej nieprzyjemna, dokuczliwa i trudna do zniesienia.
Klepnął szczotką po raz pierwszy, celując w sam środek prawego pośladka. Dziewczyna krzyknęła, wystraszona nieznanym jej wcześniej rodzajem bólu.
– Już krzyczysz? – zapytał ironicznie i wymierzył drugiego klapsa. – To dopiero początek. Gdy skończę, to jutro, u mnie na śniadaniu, będziesz siedziała jak trusia i siedzenie będziesz nieustannie czuła – poinformował i zaczął lać raz jeden, raz drugi pośladek.
Krzykom i łzom nie było końca, a on dalej, niezmordowanie wymierzał kolejne razy plastikową szczotką do włosów. W końcu pozwolił jej się wyrwać. Upadła na ziemie i przeturlała się na plecy. Dłonie włożyła pod pupę.
– Jak to boli! – wydarła się poprzez łzy. – Boli! – Wygięła się mocno, podparta na łokciach, jakby to miało jej w czymś pomóc.
– Ojciec ci wyjaśni za co dostałaś – rzekł, wstał z łóżka, przeszedł czyniąc krok dokładnie nad nią i wymaszerował z pokoju. – Zalecam lanie raz w tygodniu, profilaktycznie, dopóki nie oswoi się z takim sposobem karcenia. Gdy zostanie już moja żoną nie będzie czasu na oswajanie – zwrócił się do Zbyszka. – Kolacja nam nie wyszła, w takim razie zapraszam jutro do nas, na późne śniadanie.
Panowie pożegnali się i wyszli, a Alicja od razu po tym jak opuścili dom pobiegła do Ani, by ja przytulić.
– Mocno dostałaś? – zapytała.
– To jakiś sadysta – odpowiedziała przez łzy i przytuliła się do siostry. Ciągle była naga od pasa w dół, a jej pośladki były tak mocno obite, że aż bordowe.

Informacja i prośba od autora (koniecznie przeczytaj!):
Przepraszam, że publikuję rozdział pierwszy dopiero teraz, ale wcześniej miałem tak zawalone dni obowiązkami, że nie dało się nawet szpilki pomiędzy wcisnąć.
Mam nadzieję, że wam się podobało i że napiszecie mi coś od siebie w komentarzach, bym wiedział, że tu jesteście i że nie piszę tylko i wyłącznie dla siebie.
Im więcej będzie komentarzy, tym szybciej pojawi się kolejny rozdział.
Pozdrawiam.
Proszono mnie o jakąś ksywkę, inicjał, cokolwiek, by można się było do mnie zwracać. Postanowiłem trwać przy AutorDD, ewentualnie przy B. jako pierwszej literze mojego imienia.
Tagi: #5445

Komentarze (0)


Drogi Czytelniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi oraz materiały redakcyjne. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowywanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększymy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz wycofać w każdej chwili.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać (na podstronie z ustawieniami prywatności), odznaczając wybraną zgodę i klikając przycisk "nie zgadzam się", z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.