wieczór przy świecach

Opublikowany 2022-06-07 13:08:15

  • autor: Anonim
217
Ubrałem więc ponownie buty, mając zupełny mętlik w głowie. Z jednej strony czułem ulgę, że znowu uratowałem się przed laniem od mamy, ale też nie miałem ochoty na konfrontację z sąsiadką. Cholera wie, co ona wymyśli? Chociaż jeśli prosiła mamę, żeby mnie nie karała, to może chce oszczędzić mój tyłek i tylko dać mi jakieś słowne upomnienie. A jeśli jednak będzie chciała mnie zlać? Ona, albo ten jej mąż? Znowu wpadłem przez własną głupotę w jakąś idiotyczną sytuację…
Na miękkich nogach zszedłem na pierwsze piętro. Dobrą minutę wahałem się pod drzwiami pani Kalipskiej, zanim zapukałem do drzwi. Zresztą, jakie miałem wyjście…? Sąsiadka otworzyła mi drzwi i gestem zaprosiła do wnętrza, które też – podobnie jak w całym bloku – oświetlało tylko światło świec. Zdjąłem buty, gdy pani Kalipska kazała przejść mi do dużego pokoju. Wyglądało na to, że w mieszkaniu nikogo nie było oprócz niej (pewnie mąż jeszcze był w pracy). W salonie na stole stała stara, zdobiona lampa naftowa, która dawała miłe, ciepłe światło. Wszystkie szafki wokół zastawione były zapalonym świecami. Czułem się trochę jak w kościele.

Pani Kalipska poleciła mi usiąść na fotelu przy stole, sama zajęła sąsiedni i spytała:
- Słucham, co masz mi do powiedzenia?
- Ja… – przełknąłem ślinę – Ja chciałem bardzo panią przeprosić za to, co się stało. Spieszyłem się, aby kogoś o czymś ważnym zawiadomić. A jak wpadłem na panią, to… to spanikowałem, nie wiedziałem co zrobić i dlatego uciekłem…
- „Nie wiedziałem co zrobić”? A przepraszam, ile ty masz lat? – zapytała surowo sąsiadka
- Czternaście…
- No właśnie. Czternaście! A nie pięć czy sześć. I nie wiesz, co się robi w takich sytuacjach? Nie bądź śmieszny. Popatrz, tu nabiłam sobie siniaka – odsłoniła rękaw bluzki powyżej łokcia – Jeszcze większego mam na udzie. Gdyby nie pan Stanisław z parteru, to jeszcze teraz zbierałabym pewnie zakupy z podłogi. Bo ty sobie uciekłeś! Jakby się nic nie stało! I co, teraz myślisz, że wystarczy przeprosić, powiedzieć „spanikowałem” i już?
Nie bardzo wiedziałem, jak mam zareagować na tą tyradę, którą pani Kalipska zakończyła wyraźnie podniesionym głosem. Do uwag od rodziców byłem przyzwyczajony, ale nie pamiętam już, kiedy ostatnio dostałem taką burę od obcej osoby. Utkwiłem wzrok w podłodze, zapewniając jak bardzo mi jest przykro i że to się już nie powtórzy. Sąsiadka jednak przerwała mi:
- Dobrze, dobrze… Prosiłam twoją mamę, żeby cię do mnie przysłała, bo chcę mieć pewność, że wyniesiesz właściwą naukę z tej sytuacji. I że zostaniesz należycie ukarany. Więc słucham, jaką karę dla siebie proponujesz?

Eee, że co? Ona chyba zwariowała. Przecież przeprosiłem, co jeszcze mam zrobić, paść na kolana? I o co chodzi z tą karą? Ja mam sobie zaproponować? Niech powie konkretnie o co jej chodzi, bo to wszystko jakieś idiotyczne się robi…
- Słucham cię – ponagliła sąsiadka surowo – Jaką karę dla siebie proponujesz?
- Nie wiem… – zacząłem – Może będę pani przynosić zakupy na przykład przez miesiąc?
- Chyba żartujesz! – zaśmiała się sztucznie – Po pierwsze, to byłoby zadośćuczynienie, a nie kara. A po drugie, nic sobie na szczęście nie złamałam, więc sama mogę sobie przynosić zakupy, tak że dziękuję bardzo. To może inaczej – jakie kary dostajesz w domu od rodziców?
- Zakaz oglądania telewizji…, grania w gry telewizyjne…, zawieszenie kieszonkowego…, zakaz wychodzenia z domu… – wymieniałem z pamięci
- W tyłek też dostajesz?
- Bardzo rzadko – skłamałem, bo przecież od rodziców jeszcze dotąd nie oberwałem, chociaż parę razy blisko było
- A to błąd – powiedziała pani Kalipska – Może gdybyś częściej dostawał lanie, to by nie dochodziło do takich sytuacji jak dzisiaj… No, ale nic, to nie moja sprawa, jak jesteś wychowany. Ale dzisiejsze zdarzenie, to jest moja sprawa. Więc posłuchaj kolego, otóż w tej sytuacji jedyną odpowiednią karą dla ciebie jest właśnie lanie i takiej odpowiedzi od ciebie oczekiwałam. Myślałam, że chociaż masz tą świadomość…

Bla, bla, bla… Już miałem dość tego jej gadania. Co za bzdury! Niestety, wyglądało na to, że lania jednak nie uniknę… Z dwojga złego wolę jednak od obcej osoby, niż od mamy… Z tym, że ta kobieta jest tak dziwna, że naprawdę zaczynałem się czuć w jej mieszkaniu nieswojo. I jeszcze te ciemności, te świece…
- Nie mam wielkich złudzeń, że to cię czegoś nauczy, ale przynajmniej dostaniesz, na co sobie zasłużyłeś – dalej produkowała się sąsiadka – Wstawaj! I ściągaj spodnie.
- Jak? Tak całkiem? – zdziwiłem się
- Tak, całkiem! Połóż je sobie tam na fotelu i choć tutaj.
W czasie, gdy zdejmowałem dżinsy, pani Kalipska położyła sobie na kolanach jakiś ręcznik, a kiedy położyłem spodnie na fotelu, kazała mi przełożyć się przez jej kolana. Taką pozycję też już znałem, chociaż już dość dawno w ten sposób nie dostałem lania. Przełożyłem się zgodnie z poleceniem, zwisając z jej kolan, a tyłek miałem skierowany wprost na sufit. Mam tylko nadzieję, że… Niestety, w chwili gdy to pomyślałem, pani Kalipska zsunęła mi majtki prawie do kolan, przy okazji mocno ograniczając mi możliwość ruszania nogami. Oczekiwałem na pierwszy klaps, ale nie następował. Sąsiadka za to poprawiła sobie moje ułożenie, po czym zapytała:
- No, to jak uważasz, ile ci się należy?
- Nie wiem – burknąłem
- Wiem, że nie wiesz! – podniosła głos – Ale pytam się ciebie, ile twoim zdaniem powinieneś dostać klapsów?
- Zero – powiedziałem buńczucznie
- Jeszcze jedno takie pyskowanie i dostaniesz mokrym rzemieniem – skarciła mnie – Jeśli nie udzielisz mi odpowiedzi, będziemy tak siedzieć do nocy.
- Dwadzieścia – powiedziałem cicho
- Słucham? A może całym zdaniem?
- Powinienem jako karę dostać dwadzieścia klapsów – wyrecytowałem głośniej
- Śmieszny jesteś – parsknęła pani Kalipska – No, ale szkoda czasu…

Wraz z jej ostatnim słowem, pierwszy klaps spadł na mój goły tyłek. Sekundę potem kolejny, i następny. Sąsiadka wymierzała mi uderzenia samą dłonią, ale miała niezwykle ciężką rękę. Plaskające o moje pośladki klapsy naprawdę mocno ciągnęły. Trzask, trzask, trzask. Ała, boli… Parę razy dostałem już porządne lanie ręką, ale dzisiaj byłem w średnim nastroju na takie przygody. I pomyśleć, że wszystko tego dnia się tak świetnie układało. Do czasu… Teraz leżę na kolanach sąsiadki, z gołym tyłkiem i dostaję kolejne w moim życiu lanie. A już myślałem, że na jakiś czas mnie ta „przyjemność” opuści. Trzask, trzask, trzask. Ała, to naprawdę boli… Jeszcze trochę i zacznę się drzeć. Zaproponowane przeze mnie dwadzieścia klapsów już minęło, więc chyba nie wzięła mojej sugestii poważnie. Aby zademonstrować zniecierpliwienie, zacząłem się trochę wiercić i marudzić pod nosem. Natychmiast pani Kalipska przytrzymała mnie mocniej drugą ręką, a jednocześnie wymierzyła takiego siarczystego klapsa, że naprawdę wrzasnąłem. „Leż spokojnie!” – powiedziała takim głosem, że ze strachu nawet w myślach nie zakiełkowało mi pytanie: „Bo co?”.
Trzask, trzask, trzask. „Ałaaa!” – wrzeszczałem teraz z bólu prawie po każdym uderzeniu, które spadały na mój biedny tyłek z coraz większą częstotliwością. Pani Kalipska nie robiła chwili przerwy, lała mnie regularnie jak maszyna. Pośladki mi pulsowały, pulsowało mi w żyłach, pulsowały mi skronie. Unieruchomiony silnym uściskiem, mogłem jedynie krzyczeć, tego mi nie zakazała. W pewnej chwili pomyślałem nawet, że jeśli będę tak głośno się drzeć, że usłyszy to mama na trzecim piętrze, to przyjdzie i przerwie to lanie. Potem jednak uzmysłowiłem sobie, że usłyszą to też inni sąsiedzi, a nie mam ochoty być wytykanym palcami przez tych, którzy domyślą się (albo którym pani Kalipska opowie), że to mój wrzask. Poprzestałem więc na cichych pojękiwaniach z bólu, który wzmagał się z każdą chwilą.

Trzask, trzask – trzask, trzask. Klapsy naprzemiennie spadały to na jeden, to na drugi mój pośladek. „Proszę, już dość…” – jęknąłem w końcu. W odpowiedzi dostałem serię trzech porządnych strzałów na sam środek tyłka. Zrozumiałem, że muszę cierpliwie czekać, aż pani Kalipska sama uzna lanie za wystarczające. Minęło już na pewno pięć minut regularnego okładania mojego tyłka, liczba klapsów zbliżała się już chyba do setki, gdy wreszcie sąsiadka przestała. Odetchnąłem głęboko, nadal wisząc z wypiętą, gołą pupą. Czy to tylko przerwa? I zaraz dalszy ciąg? Nie, na szczęście puściła mnie, pozwoliła mi wstać i ubrać się. Nie było to łatwe. Wydawało się, jakby majtki w trakcie lania ktoś zamienił mi na o dwa numery mniejsze. A spodnie tak mnie ściskały tam z tyłu, że niemal biegiem pokonałem dwa piętra do mojego mieszkania, by jak najszybciej je zdjąć.

- I co? Przeprosiłeś? – powitał mnie w korytarzu głos mamy
- Tak…
- Dostałeś karę?
- Tak…
- Jaką?
- Lanie…
- I bardzo dobrze. Na goły tyłek?
- Yhm…
- Może cię to wreszcie doprowadzi do pionu. Kolacja jest na stole.
Kolacja? Ja chcę pod zimną wodę. Ale no tak, nie ma prądu, w łazience ciemno jak w dupie... Nawet nie zobaczę w lustrze, jak wygląda mój tyłek… Przegryzłem pół bułki na stojąco, umyłem zęby i wsunąłem się do łóżka. W samej koszulce rzecz jasna. Będę dziś spać bez spodenek i na boku, może do jutra jakoś to się załagodzi. Ale i tak nie mam pojęcia nie tylko jak wysiedzę jutro siedem lekcji w szkole (dobrze, że nie ma wf-u, bo nie mam ochoty tłumaczyć się w szatni ze śladów wystających spod majtek), ale przede wszystkim jak wysiedzę popołudniu na wspólnej nauce z Beatą…
Tagi: #cccc

Komentarze (0)


Drogi Czytelniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi oraz materiały redakcyjne. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowywanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększymy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz wycofać w każdej chwili.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać (na podstronie z ustawieniami prywatności), odznaczając wybraną zgodę i klikając przycisk "nie zgadzam się", z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.