Naughty Daughter - video.com.mp4
Opublikowany 2022-06-12 15:01:09Wiktor Tetmajer był wysokim mężczyzną o szerokich ramionach i stalowych oczach, w których gdy się uśmiechał gościły drobinki jakby brokatu nadające jego spojrzeniu niezwykły i pociągający blask. Podobnie było z dołeczkami w jego policzkach, które większość kobiet uważała za urokliwe i niezwykle mu pasujące. Niestety po latach, gdy uśmiech już nie gościł tak często na jego twarzy dołeczki te zostały przykryte lekkim zarostem okalającym jego policzki po same baki. To jednak nie odebrało mu uroku, zamieniło jedynie chłopięcy i łobuzerski wyraz jego twarzy na bardziej męski i pewny siebie.
Wiktor był niegdyś szczęśliwy, a u jego boku stała piękna, choć nie idealna kobieta, którą bardzo mocno kochał. Niestety zły los, albo być może przeznaczenie odebrało mu miłość jego życia w wypadku samochodowym, a on sam z dnia na dzień, w ułamku jednej sekundy przestał być mężem, a stał się wdowcem. I to nie byle jakim wdowcem, bo także samotnym ojcem z trójką małych dzieci.
Pociechami pana Tetmajera było dwóch uroczych i żywiołowych chłopców, oraz jedna córka, która była znacznie spokojniejsza od swoich braci, ale za to była też straszną beksą, mazgają i marudą. Najstarszy z rodzeństwa – Aleks, gdy zmarła matka miał zaledwie siedem lat, jego brat – Feliks był nieco ponad rok młodszy, a mała Laura miała trzy latka i to ona najmniej rozumiała sytuacje, oraz tragedie jaka miała miejsce w ich rodzinie.
Tetmajer nie był typem „przyłóż do rany”, od zawsze miał swoje zasady, takie jak obowiązkowość, prawdomówność i samodyscyplina. Wiktor zawsze starał się przestrzegać tych trzech zasad i jak nietrudno się domyślić od swoich dzieci wymagał dokładnie tego samego. Jednak, gdy jeszcze żona Wiktora Tetmajera żyła, to głównie ona zajmowała się domowymi obowiązkami, jak i ich potomstwem. Dlatego kiedy mężczyźnie przyszło się w pojedynkę zmierzyć z tercetem rozwrzeszczanych, rozbieganych i nieposłusznych dzieci, a do tego dochodziły jeszcze typowe zajęcia dnia codziennego, takie jak praca zarobkowa poza domem i praca w domu szybko pojął, że bez tak zwanej „domowej dyscypliny” się nie obejdzie. Oczywiście mężczyzna nie był typem kata i sadysty, ale wyznawał, że ojcowie swoje dzieci, a mężczyźni swoje kobiety powinni trzymać w ryzach i gdy nadejdzie taka potrzeba mieć ciężką rękę i nie zawahać się jej użyć.
Początki surowego wychowania w domu Tetmajerów zaczęły się latem. To właśnie wtedy Wiktor poprosił pracodawce o słusznie należny mu urlop i postanowił odciążyć matkę swojej zmarłej żony i samodzielnie zająć się dziećmi. Mężczyzna potrzebował też tego czasu odpoczynku i bycia tylko z rodziną by pogodzić się z losem jaki go spotkał. Dlatego w pewien piątek w asyście swoich pociech zniósł kilka kartonów do samochodu, usadowił dzieci w fotelach i przypiął pasami bezpieczeństwa, a następnie ruszył na wieś do swojej siostry.
Droga niezwykle się dłużyła, zwłaszcza dzieciakom. Sześcioletni Feliks oparł swoją głowę na bocznej szybie i zaczął kręcić na palcu gumę do żucia, a Aleks robiąc z gumy balony wystukiwał rytm piosenki płynącej z głośników. Niespodziewanie Feliks wyprowadził cios z otwartej dłoni w kierunku swojego blondwłosego i o rok starszego braciszka. W efekcie guma przykleiła się niemal do całej twarzy chłopca, nie omijając ani nosa ani nawet brwi. Brunecik zaśmiał się wesoło wskazując palcem na Aleksa, podczas gdy ten usiłował zebrać gumę ze swojej twarzy i przykleić ją na facjatę brata.
– Chłopaki uspokójcie się – zwrócił im uwagę ojciec jednocześnie obserwując w bocznym lusterku czy może zmienić pas ruchu.
Wiktor ledwie wykonał ten manewr, a jego synowie zaczęli od nowa swoją potyczkę, przeradzającą się już pomału w prawdziwą bójkę. Obudzili nawet Laurę, która sprytnie wypięła się z fotelika i zaczęła spacerować po tylnym siedzeniu, wchodząc przy okazji na swoich braci i szarpiąc ich za koszulki oraz włosy. Nie wiadomo czy trzyletnia dziewczynka chciała by jej bracia przestali się bić, czy po prostu chciała dołączyć do ich rozgrywki i także stanąć do walki.
Wiktor widząc, że sytuacja wymknęła się spod kontroli wykorzystał moment iż stoi w korku. Usiadł półbokiem i zerknął na swoje pociechy, które już nie tarzały się na tylnych siedzeniach, ale pod nimi.
– Możecie przestać – zaczął cicho i niezwykle spokojnie. Szybko jednak utracił swoją cierpliwość i sięgnął dłonią po jednego z synów. Ścisnął chłopca za rękę i powtórzył uniesionym tonem. – Macie przestać!
Aleks nadal miał pozostałości gumy na swojej twarzy, a Feliks jej drugą część wplątaną w ciemne, lekko kręcone włosy. Oboje patrzyli na ojca szeroko otwartymi oczami.
– Natychmiast macie się uspokoić i wrócić na swoje miejsca. Laura też.
– Laula tez – powtórzyła po nim dziewczynka uśmiechając się uroczo.
Niespodziewanie ktoś zatrąbił na Tetmajera więc ten ruszył do przodu niezwykle powoli, gdyż najpierw czekał aż jego dzieciaki zapną pasy bezpieczeństwa. Kiedy już to nastąpiło rozpoczął od ostrej reprymendy, a słowa ubrał w mało poetycki nastrój:
– W samochodzie siedzi się na dupach, ma się zapięte pasy i dopóki samochód się nie zatrzyma to nie wolno się odpinać. Nie wolno też hałasować, popychać się, zaczepiać drugiej osoby, ani nic z tych rzeczy robić. Jasne załogo?
– Może – burknął Feliks.
– Eche – zawtórował mu Aleks.
Jedynie mała Laura powiedziała „jaśnie” a potem ponownie zaczęła wypinać się z fotelika samochodowego, z zabezpieczeń, które wcześniej zapiął jej jasnowłosy braciszek.
– Laura ja widzę co ty robisz! – podniósł ton Wiktor. Uczynił to w momencie, gdy właśnie Feliks będąc zajęty wybieraniem gumy ze swoich włosów nie zauważył, że Aleks wyjął swoją gumę z ust. Zorientował się dopiero, gdy ta guma wylądowała na jego policzku.
Wiktor zacisnął zęby tak mocno, że aż żyłki zdenerwowania pojawiły się na jego twarzy.
– Cała trójka dostanie lanie zaraz po tym jak dojedziemy na miejsce za nieodpowiednie zachowanie podczas podróży, a przy pierwszym lesie zatrzymamy się po to byście dostali profilaktycznie, na tyle mocno by całą drogę ryczeć, smarkać w chusteczki i nie mieć czasu na głupie zabawy.
Aleks nieco przestraszył się tej groźby, gdyż wiedział, że ojciec jak już coś zapowiada to zawsze dotrzymuje słowa i nigdy nie rezygnuje. Co prawda chłopiec nie poznał jeszcze smaku lania, bo zazwyczaj kończyło się na kilku klapsach wymierzonych na szybko dla tak zwanego „uspokojenia się”, ale pomimo tego i tak odczuwał strach i to na tyle silny by wić się plecami w oparcie fotela i zamilknąć.
Feliks był zupełnie innego usposobienia niż jego starszy brat, dlatego niemal od razu zaprotestował:
– Ale to nie ja!
– Nie krzycz – pouczył go mężczyzna.
– Ale kiedy to on mi na twarzy...
– Powiedziałem nie krzycz – znacznie ostrzej rozkazał ojciec swojemu dziecku.
– Nie! – wrzasnął ciemnowłosy chłopczyk i dla zaakcentowania mocy swojego słowa kopnął w tył przedniego fotela, na szczęście tego pustego, więc nie utrudniło to ani trochę prowadzenia samochodu.
– Na dupie jutro to sobie dziecko nie posiedzisz – zabrzmiał surowo Wiktor, ciesząc się, że właśnie wyjeżdżał z miasta i miał już za sobą tereny zabudowane. Teraz rozciągała się przed nim już tylko niemal pusta droga i lasy po obydwóch stronach. Szybko znalazł zjazd, skręcił, wjechał głębiej w gąszcz drzew i opuścił samochód.
– Ja byłem już grzeczny – usiłował wybronić się siedmiolatek, ale jego ojciec zdawał się być nieubłagany.
Wiktor obszedł maskę samochodu, otworzył drzwi po stronie Feliksa i nakazał chłopakom wysiąść, a Laurę zostawić w foteliku. Młodszy syn ani trochę nie pałał entuzjazmem na słowa ojca, a nawet wzniecał się w nim bunt.
– Nie! – wrzasnął, gdy zniecierpliwiony tata wyciągał go z samochodu.
Wiktor sprawnym ruchem obrócił chłopca tyłem do siebie i pchnął tak, że jego małe i drobne ciałko wylądowało na tylnym siedzeniu, podczas gdy stopami w zielonych trampkach dotykał ziemi.
Pierwszy klaps był raczej tylko i wyłącznie testowym. Nie bolał znacznie, a ojciec wymierzając go miał jedynie na celu sprawdzenie czy w takiej pozycji wygodnie jest mu karcić syna. Było perfekcyjnie. Dlatego też drugie uderzenie wymierzone dużą, męską dłonią w drobną pupkę dziecka okrytą dresowymi, śliskimi spodniami było już pewniejsze, a trzecie spadło na pośladki chłopca z całą zaciętością.
– Ała! – wrzasnął sześciolatek, ale na nic mu się to zdało. Nie nastała nawet krótka przerwa i uderzenia raz po raz dosięgały dzieciaka powodując tym samym ból na zbijanym do czerwoności ciałku i łzy bólu spływające z niebieskich oczu.
Aleks siedział wciąż na środku siedzeń i patrzył na to jak ojciec każe jego młodszego brata, a mała Laura chyba postanowiła połączyć się z nim nawet w bólu, bo płakała wraz z nim. Choć może małą dziewczynkę po prosty wystraszyły huki uderzeń.
Wiktor nie należał do słabeuszy, ale w uderzenia nie wkładał nawet jednej trzeciej swojej siły. Oczywiście mógł strzelić chłopcu trzy naprawdę silne klapsy i na tym zakończyć, ale on chciał by ta kara trwała dłużej. Na tyle długo aby jego synek zdążył się z nią pogodzić i nauczył ją przyjmować. Zamierzał go złamać.
Podczas wymierzania tych klapsów Feliks kilka razy usiłował się zasłonić, ale duża dłoń ojca pewnie spoczywająca na jego plecach nie dawała mu możliwości by się unieść i zakryć obolałe i już nieco napuchnięte pośladki swoimi małymi dłońmi.
– Ała, to mnie boli! – wrzeszczał wniebogłosy jednocześnie szlochając.
Wiktor na moment zaprzestał wykonywać karę, chwycił chłopca za ramiona i wyciągnął go z samochodu stawiając przed sobą. Przykucnął i bez ceregieli wsunął palce za gumkę spodni syna. Spuścił je niemal po same kostki, a następnie ponownie odwrócił dzieciaka tyłem do siebie. Feliks ciągle płacząc i pociągając nosem zakrywał zbite pośladki okryte teraz już tylko niebieskimi slipkami z czerwonym traktorem na tylnej części.
– Zabierz ręce – polecił ojciec synowi i nie czekając na reakcje chłopca sam pochwycił go za nadgarstki i zsunął majteczki do połowy ud.
Wiktor przyjrzał się uważnie lekko zaczerwienionym pośladkom syna i stwierdził na głos:
– Lekko różowy tyłek masz, a już wrzeszczysz jakby cię ktoś zarzynał. – Wstał na równe nogi, przez chwilę się wyprostował, potem pochylił. W lewej dłoni uwięził oba nadgarstki syna i przytrzymał nad głową chłopca, a prawą wyprowadził trzy naprawdę mocne uderzenia. – Podciągnij gatki i spodnie – warknął.
Feliks niemal zanosząc się od płaczu wykonał polecenie w ekspresowym tempie, a potem zaczął pocierać obolałą pupcie licząc, że to przyniesie choćby chwilową ulgę.
Wiktor w tym czasie spojrzał pewnie i surowo na starszego syna, przywołał go palcem do siebie, a następnie wskazał miejsce przed sobą. Aleks z ociąganiem ale wysiadł z samochodu. Zerknął jeszcze na ryczącego z bólu brata i sam ze łzami stojącymi w oczach stanął przed obliczem ojca.
Tym razem mężczyzna był znacznie łagodniejszy, bo starszy syn zarobił od niego ledwie pięć klapsów na spodnie bez zbędnych ceregieli obnażania. Wykonując tę karę podobnie jak w przypadku Feliksa trzymał dłonie chłopca nad jego głową.
– Wiem, że boli, ale kara właśnie taka musi być. Musi boleć – przemówił bez ni cienia współczucia w głosie. Przykucnął przed płaczącym Aleksem i wskazał palcem na niewielkie młode drzewka posadzone nieopodal. – Pójdziesz tam i urwiesz kilka rózg, ładnie je pozbawisz liści i odrostów. Jak zajedziemy do ciotki oboje poznacie na własnych tyłkach co to znaczy lanie. I od dzisiaj będzie dyscyplina i to taka dyscyplina, że będziecie chodzić jak w zegarku.
Aleks na słowa ojca zareagował niepohamowanym płaczem, ale nawet to nie wzbudziło w mężczyźnie litości. Więc chłopiec czując, że nie ma żadnego wyjścia ruszył we wskazanym kierunku i sięgnął do pierwszej gałązki.
– Feliks, a ty do samochodu! – warknął tata na młodszego syna.
Wiktor obszedł samochód tym razem od strony bagażnika i wyciągnął z fotelika lekko płaczącą, trzyletnią Laurę. Można śmiało powiedzieć, że do córki miał o wiele więcej cierpliwości i serca niż do synów, i gdyby nie to, że obiecał lanie całej trójcę to jasnowłosej dziewczynce by darował, ale słowo było dla niego rzeczą świętą, dlatego strzelił małej trzy klapsy, które z pewnością odczuła i ponownie zapakował ją do samochodu.
– Aleks, narwałeś? – zapytał otwierając już drzwi z zamiarem ponownego znalezienia się przed kierownicą.
– Tak, ale trzeba oskubać – poinformował siedmiolatek bardzo niewyraźnie, bo poprzez łzy.
– Nie szkodzi, wsiadaj już do samochodu. Rózgi przygotujecie sami przed samą chłostą, a ja po drodze się jeszcze zastanowię czy wam czasem przed samym wymierzaniem lania tyłków zimną wodą nie zmoczyć. Wtedy byście dopiero te rózgi na swoich dupach poczuli jak należy – chciał ich jeszcze nastraszyć i odniósł zamierzony skutek bo cała trójka zaczęła wyć jak bobry i słać przeróżne prośby oraz obietnice. – Cisza – warknął i wyciągnął dłoń do tyłu by przejąć rózgi od Aleksa. Patyczków było aż siedem.
Wiktor umiejscowił rózgi na przednim siedzeniu pasażera, które od czasu śmierci jego żony było nieustannie puste. Zerknął jeszcze na płaczące dzieciaki czy zapięły pasy i zaczął wycofywać z lasu na drogę. Podał też do tyłu paczkę chusteczek i zrobił głośniej muzykę aby móc skoncentrować się na drodze, a nie na zawodzeniu swoich pociech.
Wyjaśnienie:
Jest to fragment z części pierwszej. Cała część nosi tytuł "Lato".
Więcej informacji już wkrótce.
Komentarze (0)