NIebezpieczne 'pranki' znikną z YouTube'a
Artykuł sponsorowany
Internetowy gigant YouTube w końcu mówi
Filmy z żartami pozwoliły zaistnieć wielu youtuberom, również polskim użytkownikom. Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać SA Wardęgi. Zasłynął on z takich "pranków" jak pies przebrany za ogromnego pająka, biegający po ulicach miasta i straszący ludzi czy z Supermana, za którym ganiali policjanci. Youtuber przestraszył również znanego amerykańskiego aktora, Chrisa Pratta, znanego m.in. z serii "Jurassic World". Sylwester w tym żarcie wykorzystał realnie wyglądającego dinozaura, biegnącego wprost na artystę. Choć "prank" ten Prattowi się spodobał, nie każdy ma takie podejście do sprawy.
Jego "wkręty" nie były zbyt niebezpieczne, choć były także szeroko krytykowane, ale inni użytkowicy YT poszli o krok dalej. Przykładowo 17-letnia Amerykanka z Utah prowadziła samochód z zasłoniętymi czapką oczami, doprowadzając do zderzenia z innym autem. W ten sposób chciała zaliczyć popularne wyzwanie, inspirowane serialem Netfixa. Z kolei 11-letni chłopiec także z USA padł ofiarą tzw. "choking challenge". Zadanie polegało na podduszaniu się, nawet do nieprzytomności, aby osignąć efekt odurzenia. Chłopca nie udało się uratować.
Niebezpieczne są też żarty polegające na nastraszeniu kogoś przypadkowego, bo nigdy nie wiadomo, jak zareaguje osoba poszkodowana. Dlatego YouTube mówi "dość" takim akcjom. Wideo przedstawiające materiał zagrażający życiu osób trzecich, które nie są świadome, że doszło do "pranku", zniknie z serwisu.
Przez dwa miesiące niebezpieczne filmiki będą po prostu usuwane, a ich autorzy nie poniosą żadnych konsekwencji. Jednak po ich upływie użytkownicy, którzy ciągle będą wrzucać zakazane materiały, dostaną bana. Przedstawiciele YT mają nadzieję, że w ten sposób zniknie lub zostanie ograniczona "radosna" twórczość nieśwaidomych zagrożenia internautów.