Chińczycy i Europejczycy szykują alternatywę dla GPS
Korzystamy z niej w samochodzie, podczas podróży czy dłuższych spacerów. Pomaga nam też w miejskiej dżungli odnaleźć nawet najmniejszą uliczkę. GPS, bo o nim mowa, to system nawigacji satelitarnej. Chińczycy przygotowują alternatywę dla tego amerykańskiego wynalazku, ale Europejczycy nie pozostają w tyle.
Choć amerykański system nawigacji satelitarnej, w skrócie nazywany GPS, jest najpopularniejszym urządzeniem wśród kierowców, to nie każdy zdaje sobie sprawę, że już teraz istnieją alternatywy. Chiny mają BeiDoui, a Rosjanie GLONASS. Ci pierwsi do 2020 r. mają przeznaczyć aż 10 miliardów dolarów na rozwój własnego systemu nawigacji satelitarnej. Chińczycy w ten sposób chcą się uniezależnić od Amerykanów, a zarazem dać światu alternatywę.
Jednak naukowiec z University of Maryland, profesor Marshall Kaplan uważa, że trudno polegać na systemie, który w każdej chwili może zostać wyłączony bez żadnego wpływu człowieka na ten stan rzeczy.
Ale Chińczycy są zdeterminowani i krok po kroku udoskonalają swój system. Już teraz wysłano na orbitę ponad 40 satelitów, a do 2020 r. będzie ich tam co najmniej 51. W tym samym roku BeiDoui ma zacząć działać na całym świecie.
Jednak nie tylko Chiny chcą konkurować z Amerykanami pod tym względem. Europejczycy także chcą mieć swojego "przedstawiciela" w tej dziedzinie. Galileo, bo tak nazywa się europejski system nawigacji satelitarnej, to nowy twór, a kontrolę nad nim sprawują przedstawiciele Unii Europejskiej. Europejski GPS ma dać użytkownikom lepszy zasięg. Jest też jeszcze jedna korzyść - potrafi dokładniej zlokalizować urządzenie. Promień błędu Galileo wynosi 10 cm, a amerykańskiego GPS nawet kilka metrów. Jednak tak precyzyjna lokalizacja będzie dostępna tylko dla użytkowników, którzy za to zapłacą. Ale ci, którzy będą chcieli korzystać z niej za darmo również nie powinni narzekać. W tym przypadku promień błędu wyniesie około 1 metr, więc i tak można liczyć na znaczną poprawę pomiaru.
Galileo już działa, jednak na uruchomienie pełnej funkcjonalności trzeba poczekać, podobnie jak w przypadku chińskiego koncernu, do 2020 r.