Piłkarze i kibice musieli mieć zdziwione miny, kiedy nad murawą pojawiła się wielka maszyna, lądując pod jedną z bramek.
Zupełna improwizacja, ale... imponująca i skuteczna. 16-letni chłopiec z Bośni i Hercegowiny, Joze Culjak, musiał błyskawicznie znaleźć się w szpitalu. Najprostszą drogą było przetransportowanie go samolotem, bo tylko w ten sposób można było ratować mu życie - miał tętniaka.
Uzgodniono, że chłopak trafi do szpitala w chorwackim Zagrzebiu. Pojawiły się jednak problemy...
Okazało się, że lotnisko w Mostarze jest za krótkie i samolot nie mógł wystartować. Zaczęło się poszukiwanie alternatywnej drogi. Auto nie wchodziło w grę
, więc... zdecydowano się na helikopter.
Ten jednak nie musiał lądować na lotnisku. Władze Bośni i Hercegowiny oraz Chorwacji szybko się porozumiały i znaleziono najlepsze wyjście, żeby chłopiec znalazł się na pokładzie. Doszło do tego na... murawie stadionu w Mostarze.
W jaki sposób? Po prostu przerwano mecz drużyny Zrinjski Mostar (ze Slaviją). Nad murawą pojawiła się maszyna. Pilot helikoptera wylądował, zapakowano poszkodowanego i załoga odleciała do Chorwacji
.
Szpital w Mostarze nie był w stanie poradzić sobie z tym problemem, a jazda samochodem nie wchodziła w grę. Po wielu telefonach ostatecznie pomoc zaoferował prezydent Chorwacji, Ivo Josipović. Do pomocy
skierował helikopter armii, wielką maszynę MI 8.
Dzięki temu chłopiec trafił na czas
do szpitala, gdzie przeprowadzono operację wycięcia tętniaka mózgu. 16-latek przebywa na oddziale intensywnej terapii. Mecz, przerwany w 33 min, dokończono. Zrinjski wygrał 4:2.
Za tę brawurową akcję
obu krajom należą się słowa uznania. Życie chłopaka zostało uratowane.
Komentarze (0)